To, co wygląda jak koszmar śpiocha, to „Wibrarium”, jedyna w Europie ekspozycja czynnych dzwonków elektrycznych. Ta „pobudka” na wejściu powoduje szerokie otwarcie oczu – i dobrze, bo w Łaziskach jest na co popatrzeć.
W przestronnych halach prezentowane są unikalne kolekcje, na przykład liczników energetycznych albo aparatury pomiarowej. W muzealnym laboratorium każdy może wytworzyć energię elektryczną, używając własnych mięśni i prądnicy. Kiedyś prąd produkowano za pomocą takich maszyn i urządzeń. Muzealne zbiory liczą ponad 6 tys. różnorodnych eksponatów.
Zgromadzone tu eksponaty pokazują rozwój urządzeń elektrycznych, od czasów żarówki Edisona, po dzień dzisiejszy. Jest tu i kolekcja „zabytkowych” już komputerów, dawne stanowiska pracy, w tym stanowisko kinooperatora, kolekcja żarówek i lamp rentgenowskich, a nawet taki mebel – krzesło elektryczne. Jest to jedyna tak wszechstronna ekspozycja ze świata energetyki i elektryczności.
W tym miejscu można dowiedzieć się, skąd bierze się prąd, można go wytworzyć, a nawet zobaczyć. W sali doświadczalnej, zwanej „Iskrowiskiem”, zobaczymy demonstracyjne wyładowania elektryczne o napięciu jednego miliona volt. Skoro już zobaczyliśmy prąd, czas go poczuć. Wystarczy tylko zamknąć obwód! Bez prądu, ani rusz! Warto dobrze poznać to towarzyszące nam wciąż, wszechobecne zjawisko. Lepszego miejsca, niż Muzeum Energetyki w Łaziskach, ze „świecą szukać”.